Dziś wzięłam na tapet nowy tusz Rimmel Wonder luxe Volume :)
OPIS: Nowy tusz do rzęs Rimmel Wonder’Luxe Volume natychmiastowo nadaje rzęsom pełną objętość! Wzbogacony w aż 4 pielęgnujące olejki, nie tylko nadaje rzęsom niesamowitej objętości, ale też pielęgnuje, wygładza i pogrubia. To pierwszy na rynku tusz do rzęs wzbogacony o aż 4 luksusowe olejki pielęgnujące: olejek arganowy, olejek z maruli, marakui i camelli, które sprawiają że z każdym użyciem Twoje rzęsy stają się gładsze, odżywione i zdrowsze. Formuła jest zainspirowana działaniem tych olejków w produktach do pielęgnacji włosów. Olejek arganowy wzmacnia i odżywia, olejek z marakui zawiera cenne antyoksydanty, które zapobiegają łamaniu i rozdwajaniu, olejek z maruli przywraca blask a z camelli naprawia uszkodzenia.
Wonder’Luxe Volume natychmiast zwiększa objętość, pogrubia i wydłuża rzęsy od nasady aż po końce, jednocześnie chroni je przed uszkodzeniami.
MOJA OPINIA: Tusz jak widzicie ma wygiętą szczoteczkę, a 'la banan. Trzeba umieć jej używać, żeby nie posklejać sobie rzęs. Przy pierwszym zetknięciu się z nim zaczęłam się zastanawiać czy w ogóle coś z tego będzie. Moje rzęsy są cienkie, jasne i krótkie, nie jest łatwo mi je wytuszować żeby wyglądały dobrze.
Nie wiem jak to się dzieje ale zwykle jedna warstwa tuszu powoduje że mam rzęsy powykręcane w różne strony i nie wygląda to dobrze. Jednak już druga warstwa i lepsze, bardziej precyzyjne wyczesanie pomaga im ułożyć odpowiednie pozycje na oku :) Tusz zarówno pogrubia jak i wydłuża rzęsy, nie osypuje się i nie spływa. Nawet kilka razy się z nim popłakałam - bynajmniej nie z powodu smutku, ale wiatr tak mocno mi wiał w oczy, że łzy płynęły po policzkach. Byłam pewna, że jestem cała z zaciekami przy oczach, ale nie, tusz się nie naruszył w żaden sposób. Jedyne co średnio mi się podoba to moje umiejętności związane z tą szczoteczką. Po prostu muszę poświęcić chwilę uwagi żeby ładnie zaaplikować tusz. Znam tusze, którymi przejadę raz i już mam pożądany efekt, tutaj trzeba trochę większej precyzji i uwagi przynajmniej moje rzęsy tego wymagają. Natomiast jakość tuszu jest dla mnie świetna. Kolor czarny ładnie podkreśla oko - same rzęsy nie są po wytuszowaniu sztywne tylko komfortowe w noszeniu. Ogólnie warto go wypróbować :)
Ja bym jednak zobaczyl efekt :)
OdpowiedzUsuńjuz jest:)
UsuńCałkiem fajny efekt :)
OdpowiedzUsuńNie umiem używać takich szczoteczek, zazwyczaj wkładałam je sobie nieumiejętnie do oka ała ;<
OdpowiedzUsuńCiekawy, ja teraz mam tusz Lily Lolo :)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie. Chętnie wypróbuję.
OdpowiedzUsuńNa rzęsach wygląda całkiem fajnie, ciekawa jestem, czy z moimi marnymi rzęsami by sobie poradził :)
OdpowiedzUsuńKurcze jakoś nie mam przekonania do tego tuszu. Sama mam bardzo jasne i delikatne rzęsy i muszę mieć mega precyzyjną szczoteczkę, która już od pierwszej warstwy będzie ładnie rozkładała mascare.
OdpowiedzUsuńJa się wkurzyłam i mam doczepiane i święty spokój od tuszy
OdpowiedzUsuńJa miałam problemy z tuszami Rimmela, zdecydowałam się na Maybelline i do tamtych nie wracam.
OdpowiedzUsuńW sumie daje ładny i naturalny efekt :)
OdpowiedzUsuńBardzo naturalny efekt :)
OdpowiedzUsuńFajny efekt! Może się na niego skuszę niebawem!
OdpowiedzUsuńKurcze a mi skleja rzęsy trochę :/ jak nakładasz by tego nie robił?
OdpowiedzUsuńJa natomiast zastanawiam się nad tym, czy nie zacząć stosować odżywki do rzęs...
OdpowiedzUsuń