Strony
▼
środa, 22 stycznia 2020
Moja historia - reklamacja Oysho
Zacznę od tego, że w tym sklepie zawsze coś mi się spodoba, niestety zwykle okazuje się, że jednak dana rzecz nie jest dla mnie - albo za krótkie rękawy, albo zbyt dużo naszywek albo jeszcze coś innego.
Pewnego dnia skusiłam się jednak na kapcie. Były bardzo ładne, wygodne i dodatkowo ciepłe więc czemu nie. Akurat zbliżał się jakiś promocyjny czas więc postanowiłam, że upoluję je taniej w internecie. Tak się więc stało punktualnie danego dnia wbiłam szybko na strone i włożyłam kapcie do koszyka. Po kilku dniach były już u mnie w domu.
Bardzo te kapcie lubiłam i nosiłam dzień w dzień, niestety pewnego dnia zauważyłam, że od jednego kapcia odkleiła się podeszwa. Miało to miejsce mniej więcej po roku od zakupu. Więc postanowiłam złożyć reklamację. Poszłam więc do sklepu stacjonarnego w moim mieście i tam złożyłam reklamację. Nie było problemu - pokazałam zamówienie w telefonie na skrzynce mailowej i wszystko ok.
Po 2 tygodniach dostałam SMS że reklamacja uznana i mam iść do sklepu żeby odebrać należność. Idę mówię co i jak po czym Pani prosi mnie żebym pokazała to zamówienie w telefonie. Ogólnie miałam wrażenie, że nie do końca Pani była pewna czy moje rozpatrzenie reklamacji jest ok, ale może takie było moje wrażenie.
Pokazuję więc maila z kodem kreskowym który był paragonem zakupu. Niestety Pani nie chciał się sczytać kod. Więc mówi, że niestety nie może mi zwrócić pieniędzy, zgłosi problem do centrali i będzie się kontaktować telefonicznie. Minął tydzień i cisza. Więc dzwonię i pytam co i jak. Odebrała Jakaś inna zdaje się sprzedawczyni - po moim opisie sytuacji mówi mi, że ona o niczym nie wie ale zapyta koleżanki może ona zna moją sprawę. Po godzinie okazało się, że nic w mojej sprawie nie zostało zrobione ale mam jeszcze raz przesłać ten kod kreskowy ona go wyśle do centrali. Wysłałam MMS-em.
Po czym po kilku dniach dzwoni ktoś z centrali Oysho z pytaniem o co w ogóle chodzi bo oni nie rozumieją w czym problem. Więc opowiadam od nowa to samo już trzeciej osobie. Oki Pani zrozumiała i prosi mnie żebym znowu przesłała ten kod tym razem jej na maila więc wysłałam kod i cisza. Obiecała się się odezwie, odpisze lub oddzwoni ale po tygodniu nadal cisza. W końcu dzwonię i pytam co i jak - aa już właśnie zwróciliśmy Pani pieniądze. Faktycznie zwrot przyszedł. Także tak się skończyła moja przygoda z reklamacją kapci Oysho. Z jednej strony cały proces był bardzo długi, nie wiem czy miałam pecha czy to tak wygląda. Z drugiej w końcu reklamacja została uznana więc w sumie ok. Ale czy kupię tam kapcie ponownie ? Nie wiem, po prostu nie mam ochoty już tam chodzić. Może to się zmieni za jakiś czas, zobaczymy. Nie będę się zarzekać.
Co sądzicie o tej historii ?
Znalazłam ostatnio ciekawy sklep jest to hurtownia biżuterii YVON Można tam znaleźć sporo ciekawych kolczyków, naszyjników, bransoletek, kolii, pierścionki, broszek i ozdób do włosów.
Kolekcje są przeznaczone dla kobiet, mężczyzn i młodzieży. Przyznam, że pierwszy raz zobaczyłam tą biżuterię w gazecie i faktycznie w różnych gazetach można poczytać o firmie. Modele są przede wszystkim bardzo eleganckie i z klasą. Prezentują się bardzo okazale i efektownie. Co ciekawe wzory są zupełnie inne niż wszędzie, niespotykane i unikalne. Są propozycje na wieczór i na dzień. Jeśli szukacie czegoś na walentynki to będzie świetna opcja dla Was.
Została uznana, ale ile się najadłaś nerwów to nie policzysz.
OdpowiedzUsuńNie lubię takich akcji, to jest proszenie się o swoje. Swego czasu też w jednym sklepie miałam taką sytuację i już nic więcej tam nie zamierzam kupić
OdpowiedzUsuńoja! a ja zawsze przechodziłam obok Oysho i się czaiłam na wszystko, wsyztsko mi się tam tak na maksa podoba, ale jeszcze nic nigdy nie miałam ;)
OdpowiedzUsuńdobrze, że CI uznali reklamację, ale też nie lubię się tak pieprzyć z takimi pierdołami
To jak traktują klientów to brak słów. 😊
OdpowiedzUsuńHeh... te nerwy jakby nie można było objeść się bez nich
OdpowiedzUsuńCzasami z tymi reklamacjami tak właśnie jest. Trzeba czekać i przy okazji człowiek się tym wszystkim denerwuje.
OdpowiedzUsuńJa właśnie pracuje za granicą m.in. z marką Oysho i u nas nie ma takich problemów. tego samego dnia, kiedy odsyłasz produkt - pieniążki masz na swoim koncie, ewentualnie czekasz max 2 dni. Natomiast w Polsce są takie procedury, że to się w głowie nie mieści.. Muszą sprawdzić, czy rzecz nie jest zepsuta z Twojej winy, co się stało itd itd.. u nas czegoś takiego nie ma, jest zwrot i jest akceptowany (ubrania czasami są tak noszone, że mi byłoby wstyd odesłać, bo ewidentnie dobrze mi służyły przez X czasu) a w Polsce doszukują się niewiadomo czego. A o sprzedawcach już nie wspomnę.. one zawsze robią problem, jak chcesz coś zareklamowac, jakby robiły Ci łaskę..
OdpowiedzUsuńNo i to nie mówię o Oysho, ale o wszystkich firmach polskich. Nawet zwykłe markety jak Carreffour albo coś w tym stylu ;) Miałaś pecha, że trafiłaś na takie pracownice :D
Może akurat tak trafiłaś :P. Choć takie sytuacje są irytujące.
OdpowiedzUsuńSklep kojarzę, ale nie jestem do niego przekonana. Dobrze, że uznali Ci tą reklamację, szkoda tylko, że trzeba było tyle nerwów :(
OdpowiedzUsuńNiestety z tymi reklamacjami to bywa różnie :(
OdpowiedzUsuńJesteś bardzo wytrwałą osobą.
OdpowiedzUsuńDon't know the shop, but some shops are really bad with customers and refuse to help :-(
OdpowiedzUsuńJak znam życie to albo już przy pierwszej wizycie w sklepie zakończyłabym tę sytuację albo po prostu po takiej "walce" bym odpuściła..
OdpowiedzUsuńJak się ma syf w centrali to tak jest ;p
OdpowiedzUsuńI have the same problem with you. After buying something, I often feel not satisfy :)
OdpowiedzUsuńThe slipper is awesome!
Thank you for the story.
Jak zwykle tysiąc osób odpowiada za jedną sprawę - masakra :P
OdpowiedzUsuń